niedziela, 25 stycznia 2015

#9 Rewolucja

Aelita
 Dużo zmieniło się w grupie. Chodźby to, że w ostatnim czase powiększyła się ona o trzy osoby, choć nie do końca. William był z nami już wcześniej, po prostu dostał drugą szansę. Fire... jest zwierzęciem, ciężko ją zaliczyć, a Laura... do niej nie mam słów, na całe szczęście ma ograniczone możliwości, choć już zdążyła zmienić program powrotu do przeszłości i przy okazji zdenerwować każdego z nas, więc jej też zaliczyć nie można. Tak więc zmieniło się dużo, jednak nie do końca.
 Tymczasem po lekcjach wszyscy rozeszliśmy się po pokojach, Jeremie jak zwykle pracował nad programami do Lyoko. Ja miałam przyść mu pomóc, kiedy tylko skończę z pracą domową. Kiedy już postanowiłam zamknąć zeszyty uporządkowałam je, po czym wyszłam. Kilkanaście minut później usłyszałam "cześć" wypowiedziasne przez znajomy głos. Przywitałam się, zorientowałam się w sytuacji i rozłożyłam laptop.
 -Strasznie to monotonne. - szepnęłam do siebie.
 -Hm?
 -Nie nic, po prostu uważam, że to się robi nudne. - westchnęłam. - Xana atakuje, niszczy nam coś, my dezaktywujemy wieżę, a na koniec pracujemy nad programami, które nam odebrał. I tak w kółko.
 -I tak musimy to robić.
 -Wiem, po prostu głośno myślę. - drzwi windy otworzyły się, a my mimowolnie spojrzeliśmy w ich kierunku. - O, to ty. - biała wilczyca powolnie weszła do pomieszczenia i usiadła obok mnie. Objęłam ją jednym ramieniem i głaskałam po szyi. - Co tu robisz? - zapytałam nie czekając na odpowiedź. Ta trąciła mnie nosem i zapatrzyła się w ekran laptopa.
 -No nie, własnoręcznie go rozerwę. Atak! Zawołaj ich.
 -Robi się. - Xana nigdy nie daje nam spokoju. Kółko o którym mówiłam kilka minut temu właśnie rozpoczyna swój obieg. Biała podniosła się nagle, stanęła przede mną i machnęła kilka razy ogonem wyczekująco. Popatrzyłam na nią pytająco, a ta wbiegła do windy, zatrzymała się i znów rzuciła mi to samo spojrzenie.
 -Jeremie, zwirtualizuj nas. Reszta dołączy później. - oznajmiłam będąc już w windzie.
 -Co...? Aelita, czekaj! - krzyknął, ale drzwi już się zamknęły. Kiedy tylko zjechałyśmy do skanerów ten znów się odezwał. - No dobra, uważajcie.
 -Niech Xana uważa - zaśmiałam się i weszłam do skanera uprzedzając wilczycę.
 Jedna, krótka formułka wirtualizacji i już znalazłyśmy się w świecie wirtualnym. Takie sience-fiction.

William
Znalazłem się w fabryce w trybie natychmiastowym, ale kiedy winda się otworzyła, Aelita była już tam. Nie sama, byłą z Fire, a to mnie zdziwiło. W każdym razie, zaraz do nich dołączyłem. Tuż po mnie przyszedł Ulrich. Yumi przyszła razem z nim, podczas gdy Odd odsiadywał kozę. Kiedy wszyscy wreszcie się zebraliśmy przyszedł czas na załatwienie Xany.
Aelita zaraz odpadła, chwilę potem ja... Potem nie wiem co się działo, ale Yumi dezaktywowała wieżę. Wrócili jednak pokłóceni. Nie wiem, o co poszło, byłem w drodze do sali z kompem, więc nic nie słyszałem, a oni sami się nie odzywali. Wilczyca szła za Yumi, pewnie uważała że to on znów wymyślił coś głupiego, a ja nie dość że jej wierzę, to jeszcze wierzę Yumi, tak więc uważałem tak samo, jednak nie miałem zamiaru się do tego wtrącać.
 Następnego dnia fochy im wciąż nie zeszły. Wszyskich nas to denerwowało, ale u Fire niemal można było zobaczyć płomienie, które posiada w lyoko, aż strach kiedy spojrzała w oczy. Czekałem na nich siedząc na ławce, Yumi zaraz przyszła.
 -Hej. - przywitałem się.
 -Cześć. - odparła i usiadła obok. Rozmawialiśmy o jakichś pierodłach, aż w końcu ciekawość wzięła górę.
 -Yumi...? - szepnąłem mając w duszy nadzieję, żeby jednak tego nie usłyszała.
 -Hm? - raz się żyje.
 -O co wam poszło z Ulrichem? Wszystkich nas to martwi, a Fire zabija wzrokiem. - nastała chwila cieszy.
 -To nie dotyczy ciebie. - usłyszałem, kiedy w zasięgu wzroku pojawił się winowajca, a za nim Odd i Aelita.
 -Cześć. - przywitałem się, podczas gdy pokłócona dwójka piorunowała się spojrzeniem.
Usłyszałem coś za sobą. Tuż za mną leżała biała. Trąciła mnie nosem na przywitanie i spojrzała na Ulricha. Na widok jego nastawienia do Japonki warknęła głośno ukazując kły i oblizała je.
 -Ciii... - uspokajałem ją.
 -Daruj już sobie. - usłyszała od niego.
 -Ty sobie daruj. - poprawiłem go.
 -Nie wtrącaj się.
 -Nie wtrącam się.
 -Właśnie widzę.
 -Słuchaj, nie wiem o co wam chodzi, ale jak to za niedługo nie ustanie to będzie koniec, pogódźcie się i będzie wreszcie święty spokój. - na te słowa brunet prychnął. Zaraz potem gruchnął z impetem o ziemie, a nad nim wściekłe zwierzę ukazywało białe kły.
 -Fire! - Aelita zaraz pociągnęła ją w obawie, że mogą być przez to problemy chodźby z Jimem, Fire jednak nie przejmowała się nią. Ulrich wręcz przerażony obserwował ją nie wiedząc co robić. Wszyscy staraliśmy się ją uspokoić. Zeszła z niego wreszcie i usiadła przy ławce. Yumi usiadła zaraz obok niej i objęła ją starając się nie dopuścić do kolejnego wybuchu. Stern wstał i wpatrywał się w nią wystraszony nie wiedząc co zrobić.
 -Będziemy mieć z tego problemy, Fire opamiętaj się! - zwróciłem jej uwagę kiedy tylko ochłonąłem.
 -Już, już, czekaj. - przerwała mi Japonka. - Nie podoba jej się to. - stwierdziła i znów skupiła się na uspokajaniu jej, jednak wilczyca wciąż wpatrywała się w Ulricha tym swoim prznikliwym spojrzeniem. Z drugiej strony jednak wyglądało to jakby nie chciała czegoś mu przekazać, tylko raczej jakby chciała go zabić wzrokiem.
 -To nie jest twoja srawa, Fire. - na te słowa Yumi już jej nie utrzymała, wilczyca rzuciła się na niego. Bronił się jak popadnie, jednak gdyby biała chciała skończyłaby z nim już dawno. Tak. Tak to właśnie wyglądało, jakby chciała z nim skończyć. - Przestań! PRZESTAŃ! - krzyczał, a my wszyscy staraliśmy się mu pomóc.
 -Zamknij się jełopie, bo ci nogi z szyi powyrywam! Spróbuj jeszcze raz tu kogoś obrazić, chodźby przez przypadek, próbuj kogoś wyzwać, a własnoręcznie, jak Boga kocham, po prostu cię zabiję! Więc zamknij się i lepiej rusz tym pustym łbem, bo jak nie wyprodukujesz czegoś mądrego to będę zmuszona ci go wyrwać, poczujesz zęby od środka tchawicy!

piątek, 9 stycznia 2015

#8 Laura

Jeremie

 Minęło kilka dni, wiemy już o Korze. Wilczyca zadziwiająco popierała z jakichś powodów Aelitę na każdym korku, w końcu wszyscy dowiedzieliśmy się, dlaczego. Do drużyny zmuszeni przyjąć Laurę. Wtedy właśnie zdawały się myśleć jednakowo, biała przestała się śmiać tak często, chodziła albo obojętna, albo zwyczajnie nie dało się do niej podejść - wyglądała, jakby chciała wszystkim dookoła odgryźć ręce, a kiedy tylko Laura się zbliżała, podchodziła do Williama, ewentualnie Ulricha. Czemu? Bo czasem, pod koniec naszej rozmowy, kiedy Gauthier zaczynała gryźć się z Aelitą, chciała jej skoczyć do gardła, w ostatniej chwili chłopaki ją łapali, albo chociaż uspakajali. W końcu największe szanse do powstrzymania jej mieli oni. Blondynka za każdym razem, kiedy chciała się do nas zbliżyć, wypatrywała "wroga", a kiedy zetknęły się ze sobą wzrokiem, można było usłyszeć ciche, gardłowe warczenie, trzeba było się skupić. 
 Któregoś dnia obudził mnie mój telefon. Pośpiesznie sięgnąłem po okulary, a zaraz potem po telefon. No tak, poranny atak. Szybko obdzwoniłem wszystkich, a sam byłem już ubrany, wyszedłem z pokoju. Rozejrzałem się w poszukiwaniu Jima,ale on zapewne jeszcze spał, tak więc przemknąłem szybko przez klatkę schodową i już byłem na dole. Przy wyjściu wpadłem na wilczycę. 


 -Gdzie Ulrich? - zapytałem, na co ona skrzywiła łeb. Pewnie przyjdzie później. W tym czasie pomknęliśmy do fabryki. 
 Po kilkunastu minutach siedziałem przy komputerze sprawdzając, gdzie zaatakował. Pierwsza pojawiła się Yumi, którą natychmiast wysłałem w góry. Zaraz potem pojawili się Odd i Ulrich, którzy doszli do Japonki, jednak Williama i Aelity ani śladu. Zadzwoniłem więc do nich, ale odebrał tylko Dunbar, powiedział, że za chwilę będzie. Ona za to nie odebrała, postanowiłem poprosić Laurę, żeby sprawdziła, czy jest w pokoju. 


 -Laura? - wilczyca w momencie się skrzywiła. - Tak, posłuchaj. Zajrzyj do Aelity, nie przyszła. Nie czas teraz na to. Czekam. - odpowiadałem kolejno na pytania, po czym rozłączyłem się. Martwiłem się, być może w szkole było spektrum, Aelita nie odbierała, a Williama jeszcze nie ma. Cóż, on poradziłby sobie z łatwością, w dodatku już jest bliską. Nie wiem jednak, co z nią.
 -Jeremie! - Yumi wyrwała mnie z zamyślenia.
 -Yy, wybacz, co jest? - "obudziłem" się.
 -Skup się, bo tu poginiemy! - skarcił Ulrich.
 -Odd już odpadł, a my zaraz podzielimy jego los. - w tym momencie otworzyła się winda. - Idzie tu ktoś, czy zostaniemy tu sami? - przyszedł Odd.
 -William ani śladu, a Aelita w ogóle się gdzieś zapodziała. - wyjaśniłem. - Odd, idź po nich! - poleciłem.
 -Dobra. Fire? - wilczyca zerwała się. 
 Zadzwoniłem znów do Laury.
 -Masz ją? - powiedziałem zaraz po usłyszeniu typowego "halo". - Odd i Fire też będą szukać. Byłaś w pokoju? Aha... no dobrze. Rozłączam się. - czerwony przycisk zakończył rozmowę. Znów skupiłem się na Yumi i Ulrichu.
 -Coś nowego? - zapytał Stern. 


 -Teoretycznie tak, ale nic co by nam pomogło. Wciąż nie ma Aelity, wysłałem Odda i Fire, Laura też jej szuka.
 -Odda? A co jak go zaatakuje spektrum? - na słowa Yumi zmieszałem się. Ma rację, jednak nie mogę zostawić Schaeffer samej. 
 -Poradzi sobie. - odparłem, sam w to nie do końca wierząc. Otworzyła się winda. - William?
 -Tak, wysyłaj. - odpowiedział, po czym zjechał na dół. Po kilku minutach dołączył do tych w Lyoko.

Odd
Biała początkowo podążała za mną krok w krok, jednak później oddzieliła się trochę, jednak wciąż ją widziałem. W końcu wróciła do mnie, kiedy wchodziliśmy na stołówkę. Tam jednak też jej nie było, wyszliśmy.
 -Laura? 
 -Znaleźliście ją?
 -Nie jeszcze nie. - zdziwiła mnie, wyskoczyła tak nagle, kiedy tylko chciałem wyjść z jadalni. 
 -To szybko, coś mogło jej się stać. - Fire zaczęła warczeć i wyskoczyła przede mnie. Blondynka odskoczyła w tył, robiąc jej miejsce. Wilczyca odeszła powolnie, wręcz jakby darowała jej życie. Popatrzyliśmy po sobie. Laura miała niesamowitą ochotę ją wyzwać, jednak wiedziała, że nie może tego teraz zrobić. Kto wie, co by z niej zostało. Czy cokolwiek by zostało.
 -Dobra, szukamy dalej. - zadecydowałem wreszcie i rozdzieliliśmy się.
 Serce omal mi nie stanęło, kiedy usłyszałem długie, głośne, wilcze wycie. Fire stała prosto i równo, z łbem ku górze i wołała.
 -Co ty robisz?! Cicho! - krzyczałem. Dopiero po chwili mnie posłuchała. - Nikt tutaj nie wie, że jesteś wilkiem! - ta jednak tylko odeszła, po raz kolejny. Przystawiła nos do ziemi i węszyła zapach Aelity. Doszła do sali gimnastycznej, skoczyła na klamkę, jednak to nic nie dało. Zajrzałem przez okno. Była tam! Chyba zdążyło ją złapać spektrum. Zacząłem uderzać w okno. Zauważyła mnie. Otworzyła powolnie.
 -Spektrum? - zapytałem na wejściu.
 -Tak, nie do końca chyba "łączę"... - mruknęła i usiadła. Zaraz złapałem za telefon i wybrałem numer Jeremiego. 
 -Einstein, jak z wieżą? - zapytałem na wejściu.
 -Jest już czysto, znaleźliście Aelitę?
 -Tak, ale niech któreś z nich dezaktywje wieżę, jest spektrum, a Aelita jest w nie najlepszym stanie. - wyjaśniłem. Kilka minut później objawy zniknęły. Wyszliśmy z sali gimnastycznej. W pół drogi spotkaliśmy się z resztą, łącznie z Laurą.
 -Co się stało? Czemu nie odbierałaś? - pytał Jeremie na przywitanie.
 -Nie mam pojęcia gdzie jest moja komórka, musiała mi wypaść.
 -To chodźcie szukać. - zadecydował William. Rozdzieliliśmy się szukając po całej szkole, co jakiś czas ktoś dzwonił na jej numer, jednak nic nie znaleźliśmy. Nagle przyszedł mi sms. Od Jeremiego: "Jest, spotkajmy się w moim pokoju", tak więc skierowałem się tam. Wszyscy byli już na miejscu. Laura stałą od razu przy drzwiach, jakby chcąc mieć możliwość ucieczki przed wściekłą wilczycą. Ona natomiast leżała na łóżku Jeremiego za Ulrichem, Yumi i Williamem.
 -Macie go? - zapytałem po "rozeznaniu".
 -Tak. - Aelita pomachała komórką.
 -Na drugi raz bardziej jej pilnuj. - zwróciła jej uwagę Laura, a wilczyca zaraz uniosła łeb i zawarczała. William natychmiast chwycił ją za kark. Usiadłem obok Jeremiego.
 -Nie, tym razem Laura ma rację, Fire. Wypadł mi i tyle. - wilczyca opuściła łeb wciąż pomrukując cicho ze wzrokiem wlepionym w oczy blondynki. Ta posłała jej jeden ze swoich denerwujących uśmieszków, na co wilczyca aż podskoczyła, najeżyła sierść, rozstawiła łapy, otwarła szeroko oczy i ukazała maksymalnie rząd białych, ostrych jak brzytwa kłów. Laura wzdrygnęła się, a gdyby mogła, cofnęła by się zapewne o kilka metrów.
 -Fire, opanuj się! Nie będę cie co chwila uspakajał! - wściekał się William znów łapiąc ją całym ramieniem za szyję, na co ona schowała zęby i oparła łeb o jego prawe ramię i ułożyła się znów na łóżku. Jeszcze raz spojrzała na dziewczynę z politowaniem i znów się odwróciła. - Tak lepiej. - podsumował i pogłaskał ją po pysku.
 -Dobra, zaraz śniadanie, możemy już iść? - byłem potwornie głodny, nie mogłem się powstrzymać od tego pytania, chociaż miałem wrażenie, że Fire będzie chciała mi coś za to zrobić, jednak zaśmiała się. - To co, idziemy?

wtorek, 6 stycznia 2015

#7 Spektrum vs. Wilk


William
 Leżałem wieczorem w łóżku usiłując zasnąć, ale widocznie nie było mi dane, nie spałem dłużej niż do północy, nie patrzyłem na zegarek. Fire leżała zaraz za mną, co dodatkowo przeszkadzało mi w zaśnięciu. Zastanawiałem się, po co właściwie przyszła. W końcu trzymała z grupą z Lyoko, aż w końcu doszedłem do nich i zastanawiałem się, co o mnie myślą. Rzecz jasna nie chcieli mnie w drużynie za żadne skarby, choćbym nie wiem co zrobił. A przecież w końcu będą potrzebowali pomocy i sami będą musieli to przyznać. 
 -Ja ich nie rozumiem. - mruknąłem, a cały niemal podskoczyłem, kiedy wilczyca podniosła nagle łeb. Odwróciłem się w jej stronę i zacząłem głaskać po łbie. - Doskonale wiedzą, że będę im w końcu potrzebny. - dodałem. Ta spojrzała na mnie dziwnie, a za chwilę uśmiechnęła się. - Przerażasz mnie. - szepnąłem, w sumie sam do siebie, jedna na te słowa wilczyca zaśmiała się. Zaśmiała się! Nie wiem, jak to możliwe, ale wilk się zaśmiał. Z resztą, mniejsza o to. Bardziej ciekawiło mnie, o co jej chodziło. Czyżby coś kombinowała?
 Rano obudziłem się przed budzikiem, ale byłem dobitnie zmęczony. Zwlokłem się łóżka dopiero kilkanaście minut później. Fire jednak nie miała zamiaru się zebrać, więc musiałem zrzucić ją z kołdry, na której leżała. W końcu zeskoczyła, o ile nie spadła, i położyła się nie podłodze, a ja pościeliłem łóżko. Spojrzała na mnie raz jeszcze, chcąc chyba mi coś pokazać i wyszła z pokoju. Zobaczyłem ją później dopiero jak wyszedłem z pokoju, właśnie szła w moją stronę. Zatrzymała się przede mną i usiadła, popatrzyłem n nią pytająco. Kątem oka zauważyłem jak Ulrich i Odd wychodzą z pokoju. Chyba rozmawiali o Xanie. Spojrzałem znów na białą. Uniosła kąciki warg w uśmiechu i pojeździła ogonem po ziemi. Odwróciła się w ich stronę i znów spojrzała na mnie. 
 -Okej... Chyba rozumiem... - mruknąłem zdziwiony. Wilczyca zagrodziła mi drogę, stała tak chwilę, po czym pobiegła za nimi. Znów spojrzała na mnie i pokiwała łbem przecząco po czym zbiegła na dół. Chyba chciała im udowodnić to, co powiedziałem. A ja miałem stać z boku. Postanowiłem robić tak jak chciała, a przynajmniej tak jak zrozumiałem. 

 Na stołówce chciałem pogadać z Yumi na temat tej przeklętej pracy, którą nam zadali. Nie mogłem się powstrzymać, więc zapytałem ją też o superkomputer, Lyoko i te sprawy, jednak kątem oka zauważyłem jak wilczyca przecząco kręci głową, jakby się obawiała, że zrobię coś głupiego, ale zaraz zauważyłem, że jest na mnie zła. Zostawiłem więc Japonkę w spokoju i wyszedłem. Bałem się, że może już się za mną nie wstawić.

 Po lekcjach rzuciłem plecak na podłogę pod biurkiem i już miałem usiąść na łóżku, kiedy do pokoju wparowała zdyszana wilczyca i patrzyła na mnie wystraszona, wręcz spanikowana, jednak z czasem jej kąciki warg powędrowały w górę. Otrząsnęła się i czekała na mnie. Xana zaatakował, to moja szansa.
 -Co jest? - "przywitałem się" z Jeremim.
 -William?! - wrzasnął. - Fire, co ty...?! - ta tylko zakołysała lekko ogonem z uśmiechem i odsłoniła wręcz windę, chcąc pokazać mu, o co jej chodzi. Ten zastanowił się chwilę.
 -Jeremie? - usłyszałem Aelitę. Była w Lyoko i widocznie potrzebowała pomocy. - Co się dzieje?
 -Fire przyprowadziła Williama. - odpowiedział. Nastała cisza.
 -Nie mamy wyboru. - usłyszałem po chwili. Zaraz potem wylądowałem w Lyoko. 
 Teraz należę do wojowników. Nareszcie. 
 Rano po wyjściu z budynku rozejrzałem się za nimi, rozmawiali o czymś. Podszedłem.
 -Cześć. - przywitałem się. - Mogę? - Fire natychmiast podbiegła do mnie. Chyba pierwszy raz zwróciłem uwagę na jej wielkość. Sięga mi ona bowiem prawie do klatki piersiowej, a Oddowi do ramion...
 -William? - usłyszałem za plecami. - Cześć. - przywitała się Yumi, do której z resztą wilczyca też się dokleiła. W tym momencie zadzwonił dzwonek, tak więc rozeszliśmy się na dwie grupy do klas, a wilczyca poszła z nami. Położyła się pod moją ławką i kątem oka obserwowała klasę. Gdzieś w połowie lekcji Japonka zaczepiła mnie pokazując komórkę. Xana zaatakował. Z jednej strony mnie tu bardzo ucieszyło, wreszcie poczuję się jak jeden z nich, ale z drugiej strony nigdy nie wiadomo, co wykombinuje.
 -Proszę pani... źle się czuję... - zgłosiła Yumi udając chorą.
 -Zabiorę ją do pielęgniarki. - zaproponowałem, na szczęście się udało. Fire oczywiście zaraz się podniosła i poszła z nami. Wyszliśmy powolnie z klasy, żeby nie wzbudzić podejrzeń, ale już na zewnątrz pędem biegliśmy do fabryki.
 Na miejscu nie było nikogo. Yumi natychmiast zadzwoniła do reszty grupy w obawie że coś im się stało.
 -Jeremie? Gdzie jesteście? - usłyszałem po chwili. - Aha. My na miejscu, czekamy na was. - dodała po chwili i rozłączyła się. - Fire, biegnij, spotkacie się pewnie w drodze na dziedziniec. Oznajmiła, a wilczyca natychmiast wbiegła do windy, a ta zaraz zamknęła się za nią.
 -Nie cierpię takiej bezczynności. - stwierdziłem po chwili ciszy.
 -To chodź, idziemy do skanerów. - zaproponowała. Chwilę później byliśmy piętro niżej.

Trzecioosobowa
 Wilczyca wyskoczyła wręcz z włazu i nie troszcząc się o zamknięcie go pobiegła w stronę dziedzińca, tak jak jej kazano. Wyskoczyła zza krzaków.
 -...! Fire! - cudem udało im się wyhamować. - My idziemy do fabryki, pomóż Ulrichowi, został ze spektrum! - nakazał Jeremie, a wilczycy już nie było. - Miał iść na salę...! - dodał w nadziei, że jeszcze jest w stanie go usłyszeć. W trójkę udali się do fabryki. 
 Tymczasem biała przeczesywała dokładnie drogę na salę gimnastyczną w poszukiwaniu bruneta, wymijając przy tym zręcznie każdą napotkaną osobę. Nareszcie dostała się na salę, gdzie Stern już nie dawał rady, tkwił w rogu czekając już tylko na atak. Oboje natychmiast przenieśli wzrok na wilczycę, która ani na chwilę się nie zatrzymała. Spektrum zwróciło się w jej stronę. Był to wysoki uczeń, starszy od Ulricha. Miał krótko ostrzyżone blond włosy i miał na sobie niebiesko-szarą bluzę. Stanął na wprost zwierzęcia, a tymczasem brunet wymknął mu się i zmierzał w stronę wyjścia. Sługus Xany wycelował w białą, jednak ta zręcznie uniknęła ciosu, podobnie jak dwa kolejne. Obróciła się na Stera, chcąc zorientować się, czy już wyszedł. Na szczęście go nie było. Nagle poczuła, jak spektrum chwyta ją za sierść na karku i z łatwością podnosi, po czym rzuca o ścianę, w którą wilczyca z impetem uderzyła, jednak wylądowała na koźle, dzięki czemu szybko się zebrała i wyskoczyła celując prosto w spektrum, jednak kiedy tylko przybiła je do ziemi natychmiast zeskoczyła w obawie, że porazi ją prądem.
 Ulrich tymczasem był już w parku, kiedy nagle zadzwoniła jego komórka.
 -Halo? Tak, biegnę. Co? Została ze spektrum, chyba da sobie radę. Jak nie to najwyżej ucieknie. Nie, na szczęście zdążyła. Dobra, na razie. - rozłączył się. Kilka minut później był już we włazie.
 -Lecą szerszenie! - usłyszał, kiedy winda się otworzyła. - Do skanerów, nie musicie się tu zatrzymywać! - krzyknął do niego Einstein, a ten natychmiast zamknął windę, a ta ruszyła. Po procesie wirtualizacji zaraz wsiadł na motor i dołączył do już "wychudzonego" składu, brakowało Yumi i Odda.
 -Jestem! - oznajmił roznosząc pierwszego szerszenia.
 -Nareszcie. - skomentował William, jednak nie miał zamiaru już nic mówić. Po oczyszczeniu drogi Aelita wbiegła do wieży.
 Fire już nie byłą w stanie odpierać ataków, wybiegła z sali w nadziei, że chociaż biegiem oddzieli od siebie cyfrowego wariata, na szczęście udało jej się. 
 -Ej! Gdzie tak pędzisz? - nie na długo. Jim ją zatrzymał. Ta z przerażeniem spojrzała mu w oczy po czym obróciła się za siebie. Spektra nie było widać, a to oznaczało, że albo była na tyle szybka, że go zgubiła, albo woli poodbierać parę kodów. Zmęczona położyła się przy jego nogach. - Nie zamęczaj się ta, zaraz mamy lekcję! - Nagle na horyzoncie pojawił się blondyn w bluzie biegnący prosto w ich stronę. Wilczyca wyszła mu naprzeciw, a w ostatniej chwili skręciła prowadząc go do parku, jednak kiedy tylko spektrum znalazło się między drzewami, wybuchło. Biała westchnęła i podreptała w stronę włazu.
 -No, nareszcie! - przywitał ją William.
 -Powrót? - wilczyca zaprzeczyła głową i oparła się o czarnowłosego zdyszana. - Rozumiem podsumował Jeremie.

niedziela, 4 stycznia 2015

#6 Zdziwieni?

Yumi 
 Kolejne kilka dni minęły jak z bicza strzelił, Xana atakował parę razy, a co najdziwniejsze - część swoich ataków poświęcał Fire. Może widział w niej zagorzenie? Jego nie należy lekceważyć, tak więc pewnie biała pokarze nam jeszcze coś, czego w życiu byśmy się nie spodziewali. Bardzo mnie to ciekawi. Ostatnio kiedy ktoś coś powie uśmiecha się dziwnie, a czasem, kiedy nikogo poza wtajemniczonymi nie ma w pobliżu... śmieje się. Wiele osób wzięłoby mnie za wariatkę, ale ona się śmieje. Wilk. Tak. Jakkolwiek by to nie brzmiało. Wszyscy za pierwszym razem patrzyliśmy na nią dziwnie, ale ona sobie z tego nic nie robiła. Zaczęła pokazywać też swój stosunek do innych uczniów, na przykład Milly i Tamiya boją się jej, nie wiem jeszcze dlaczego, ale kiedy tylko podejdą do nas, a ona jest w pobliżu... znikają po mruknięciu z jej strony. A każda odzywka Sissi kończy się, wypędzeniem jej, w sumie dość delikatnie, przez wilczycę.
 Jeszcze bardziej jednak całą grupę ciekawi, czemu nie została z Williamem. Może po prostu ją wygonił, zdenerwował się na nią? Albo poczuła, że sami sobie z Xaną nie poradzimy... Przykre, ale prawdziwe.
 -Yumi? - usłyszałam Ulricha.
 -Aa.. Wybaczcie. - no tak, trochę się zamyśliłam. Siedzieliśmy w szkolnej stołówce, na obiedzie. Poczułam, jak cóż naciska na moje kolana. Wilczyca oparła łeb o moje nogi i patrzyła w moje oczy pytająco, a jednocześnie jakby się martwiła. Takie spojrzenia zawsze wybijają mnie z równowagi, aż słyszę głos odbijający się echem w mojej głowie, zupełnie jakby przez nią wypowiedziane. Już wiem, co ludzie mają na myśli mówiąc, że "czyjeś spojrzenie to więcej niż tysiąc słów". - Nie patrz tak na mnie, proszę cię. - szepnęłam i pogłaskałam ją, a ona uniosła łeb. Nagle ktoś podszedł do stolika. Obejrzałam się.
 -Yumi, chodź no na chwilę. - William. Omal mi serce nie stanęło, jak sobie przypomniałam, co ostatnio się działo, rzecz jasna odnośnie niego.
 -Jasne, chodź. - odpowiedziałam wyrywając się ze zdenerwowania i wstałam z krzesła. Ten nagle przeniósł spojrzenie za mnie i kiwnął głową białej na przywitanie. Właśnie, a jak Fire? Uśmiechała się w jego stronę rzucając kolejne, nieciekawe spojrzenie, jakby byli w zmowie, wręcz poczułam się niebezpiecznie, ale jednak poszłam za chłopakiem. Zapytał mnie o kilka rzeczy odnośnie projektu. Rozmawialiśmy chwilę, po czym powiedziałam, że muszę wracać i ruszyłam z powrotem w stronę stołu, przy którym jeszcze przed chwilą siedziałam.
 -Co z Xaną? - czułam, jak zimna dłoń trzyma mnie za rękę.
 -William, to już nie twoja sprawa. - odszczeknęłam i odeszłam. Nie chciałam tego mówić, a już w szczególności, kiedy to przemyślałam. Wróciłam do stołu, a wilczyca patrzyła na mnie podejrzliwie, a następnie przeniosła wzrok na drzwi do jadalni, w których przed chwilą zniknął Dunbar. Zadziwiało mnie jej zachowanie, z resztą nie tylko mnie, jednak do lekcji wszystko wróciło do normy.
 Wszystko jednak zmieniło się, kiedy te się skończyły.
 -Xana! - krzyknął Jeremie, tuż po tym, jak się pożegnaliśmy.
 -Nasz przyjaciel nie lubi nas dzielić. - zaśmiał się Odd.
 -Dobra, idziemy. - zadecydował Ulrich i ruszyliśmy w stronę fabryki, a nasza ukochana wilczyca oczywiście za nami. Tym razem jednak nie miała ochoty się wirtualizować, więc kiedy winda zatrzymała się przy komputerze wysiadła razem z Jeremim. My natomiast po kilku minutach wszyscy byliśmy w Lyoko. Pojazdy już czekały.
 -Wieża jest na północ. - oświadczył okularnik. Każdy wsiadł na swoje, a Aelita jechała z Ulrichem.
 -Jakoś to wszystko takie spokojne, nikt nie czeka na spektrum, w Lyoko cisza... - zauważyłam zaniepokojona.
 -Powinniśmy się cieszyć. - usłyszałam Sterna.
 -Ja tam nie wiem, czy można się już cieszyć.
 -W każdym razie, nim szybciej dostaniemy się do wieży, tym szybciej zadecydujemy! - przerwał nam Odd i przyspieszył, z resztą podobnie jak my po chwili. Na miejscu standardowo trzy kraby, ale jakby tego było mało, kolejne trzy karaluchy czekały już za nimi, a na nasz widok wyłoniły się spod szpiczastych kończyn i poczęstowały nas laserami. Odd natychmiast zadecydował, że odpłaci się tym samym, tyle że z podwojoną siłą. Tak więc dwa były już załatwione, trzeciego zdjęłam ja. 
 -To się zaczyna robić monotonne. 
 -Jesteś strasznie uparty, Ulrich, jeszcze będziesz to odszczekiwał. - zwróciłam mu uwagę, chociaż w sumie sama stwierdziłam, że to w sumie całkiem trafne.
 -Za to ty podejrzliwa. - odszczeknął tuż po pokonaniu ostatniego potwora. Odd już miał skomentować naszą kłótnię, kiedy czwarty krab przerwał mu w pół słowa.
 -Mówiłam? - rzuciłam brunetowi i wycelowałam w niego.
 -Dobra, wygrałaś. - pobiegł "poprawić", kiedy ja nie trafiłam.
 -Później sobie pogadacie. - skarciła nas Aelita, a sama weszła do wieży, kiedy upewniła się, że krab został zgładzony.
 -Jeremie-
 -Już, już. - przerwał mu Einstein i zaczął wklepywać coś w klawiaturę. Nagle usłyszeliśmy dziwne piszczenie. - Co znowu? - zirytował się okularnik. Wilczyca jednak nie przestawała.
 Aelita w tym czasie wyszła z wieży.
 -No co jest? - zapytała, kiedy zobaczyła, że jeszcze jesteśmy w wirtualnym świecie.
 -Nie wiem, Fire coś chc... Wieża! - przerwał sam sobie.
 -Co "wieża"? - usłyszeliśmy w tle Odda. - Nie dezaktywowaliście?
 -No właśnie tak. - i tu nasze zdziwienie. - Tyle że pojawiła się kolejna!
 -Jak to?! - zdziwiłam się.
 -Znów w górach. - mruknął tylko.
 -Ulrich! - krzyknęła Aelita, ale zanim się obejrzałam, jego już nie było. Za nami za to biegł blok i strzelał sporadycznie.
 -Spadamy. - zarządziłam.
 -Fire?! - usłyszałyśmy Jeremiego. - No dobra. - widocznie chciała do nas dołączyć.

Kiedy wreszcie dotarłyśmy w trójkę do wieży, przywitałyśmy trzy tarantule. W zasadzie to dwie z nich załatwiła uradowana wilczyca, jednak Aelita zniszczyła jej niepohamowaną radość już na wstępie, kiedy pierwsza zniszczyła jedną. Widząc, jak bardzo białej zależało na zabiciu jej, dałam jej wolną ręką do pozostałych i nie wtrącałam się. Różowo-włosa natychmiast weszła do wieży, której kolor po chwili powrócił do normy.
 -No nie... - usłyszałyśmy od Jeremiego.
 -Trzecia?! - krzyknęłam.
 -Tak, ale chyba nie będzie większych problemów, bo Xana nie powinien być w stanie w ogóle czegoś takiego zrobić z taką ilością mocy. Nie powinien wysyłać już potw-
 -Jeremie, odszczeknij to. - zwróciła mu uwagę na dewirtualizację wilczycy. Naszym oczom ukazał się megaczołg, jednak nie dane było mi z nim walczyć, gdyż ja też zaraz odpadłam. Została Aelita. Sama.
 -Aelita, uważaj, zostałaś tylko ty! - usłyszałam już po wyjściu z windy.
 -Załatwiła go? - szepnęłam na wejściu, nie chcąc rozpraszać jej i Jeremiego.
 -Tak, ale skoro Xana postarał się czołg, to czemu nie mógłby zwirtualizować kolejnego? - usłyszałam odpowiedź Ulricha.
 -Gdzie Fire? - na to pytanie obejrzałam się. Właśnie, gdzie Fire?
 -Nie mam pojęcia. - zdziwiłam się i rozejrzałam się raz jeszcze. - W sumie to nie widziałam jej przy skanerach.
 -Nie przeszkadzajmy Jeremiemu, chodźmy się za nią rozejrzeć, diabli wiedzą, co zrobi. - rozkazał Ulrich i wszedł do windy, a my razem z nim.
 Kilka minut później byliśmy na dziedzińcu szkoły, jednak nigdzie nie było jej widać. Nawet zebraliśmy się na popytanie kilku osób, jednak nikt jej nie widział. Minął już jakiś czas, a my wciąż nic. Nagle zadzwonił mi telefon.
 -Yumi? - usłyszałam Aelitę. - Fire już jest, wracajcie. Byle szybko. - rozłączyła się. Chłopaki poszli w inne strony, także do nich musiałam jeszcze dzwonić, mieliśmy spotkać się przy włazie, ale spotkaliśmy się wchodząc do parku, tak więc weszliśmy razem.
 -Co z wieżą? - nie czekałam jednak na odpowiedź. Nikt nie czekał. Wszyscy, cała nasza trója była wpatrzona w coś, czego się nie spodziewaliśmy.
 -Zdziwieni? - mnie wręcz zatkało.
 -Co tu się dzieje, do cholery?! - warknął Ulrich.
 -Jej zapytaj. - Jeremie wskazał na Fire. Ona jednak swoim spojrzeniem w momencie uspokoiła bruneta. - Co o tym myślicie?
 -Przecież doskonale wiesz, co o tym myślę. - trochę ustąpił, ale wciąż był zdenerwowany.
 -Nie dawaliśmy sobie rady Ulrich, Fire ma rację. William powinien z nami zostać. - skomentowała Aelita. Zapadła cisza.
 -Już dwa razy wam pomogłem, to że wcześniej zawaliłem, świadczy tylko o tym, że teraz zwyczajnie nie dam się podejść drugi raz, więc tym bardziej mogę się przydać. - odezwał się Dunbar.
 -No dobra, masz rację. - zgodziłam się wreszcie.
 -Kto jest za? - tylko Odd i Ulrich nie chcieli go przyjąć, chociaż od razu było widać, że blondyn tak na prawdę wie, że bez niego może być krucho. Każdy z nas uznał to więc za głos na "tak", więc William został. Fire zachichotała i oparła się o niego zadowolona. No tak, teraz wszystko jasne, sytuacja na stołówce. Biała od początku chciała przyjęcia go do grupy, stąd do nas wróciła.
 -O kurde, ja muszę wracać, bo się rodzice będą martwić. - uświadomiłam sobie. Wszyscy wsiedliśmy do windy, po czym pożegnałam się z nimi i poszłam w swoją stronę.

***

Miałam go wrzucić do grupy ze dwa rozdziały temu .-.
Jakoś tak mi to idzie, że jak sobie coś zaplanuję na notkę, to się okazuje, że stanie się to dopiero pod koniec kolejnej...
Bywa.
Hah, przypomniał mi się cytat Ulrich'a, "Niektórzy to urodzeni frajerzy" xD
Tak, wiem pogrążam sama siebie, więc kończę x3

sobota, 3 stycznia 2015

#5 Możliwe?

Ulrich
 Odkąd William zrobił aferę o Xanę, a Fire jeszcze się zanim wstawiła... ani razu jej nie widziałem. Minęła prawie doba, a zrobiło się na prawdę cicho. Z resztą, nie tylko, że nie ma wilczycy, ale cała grupa jest cichsza, chociaż raczej nie ze względu na tego pomyleńca. Tylko Yumi zastanawiała się przez chwilę, czy na pewno robimy dobrze, ale szybko wybiliśmy jej tę głupotę z głowy. William to nie jest ktoś, komu można ufać. Wystarczyło kilka minut, żeby Xana go opętał i to na szmat czasu, a to wszystko tylko dla tego, że zachciało mu się szpanować. Nie mam do niego zaufania, z resztą nie tylko ja. Denerwuje mnie tylko, że Fire mu wierzy, a przecież nic o nim nie wie.
 Usiadłem na ławce, gdzie zazwyczaj się spotykamy przed lekcjami. Odd znów miał coś do załatwienia, więc się rozeszliśmy. Czekałem teraz sam na resztę grupy. Pierwszy pojawił się Jeremie, zaraz po nim przyszła Aelita.
 -Co tak sam siedzisz? - zapytał na wejściu i położył plecak obok ławki, a sam usiadł. - Gdzie Odd?
 -Miał coś do załatwienia, nie wiem, gdzie polazł. - odpowiedziałem i przywitałem się z Aelitą, która właśnie doszła.
 Rozmawialiśmy o Lyoko i o tym, co planuje Xana, jednak z tego wszystkiego wyrwał nas dzwonek. Wstaliśmy, zarzuciliśmy plecaki na ramię i skierowaliśmy się do klasy. Odda jeszcze nie było, Yumi też nie widziałem. Ona mieszka poza internatem, a poza tym jest w innej klasie, więc mniej się martwiłem, ale nieobecność Odda była niepokojąca, jednak ten w ostatniej chwili wbiegł do sali i usiadł w ławce.
 -Gdzie byłeś? - szepnąłem, kiedy nauczycielka mówiła coś o ostatnim sprawdzianie.
 -Musiałem coś załatwić.
 -Tyle to wiem! - odszczeknąłem i usiadłem w ławce prosto. Nauczycielka podała mi sprawdzian, zawalony, ale nie taki zły, 50 punktów. No dobra, zły. Już widzę, jak ojciec mnie wyzywa, ale co tam. Nagle drzwi do sali otworzyły się. Omal oczy z orbit mi nie wypadły, kiedy zobaczyłem, kto wszedł. Cała nasza czwórka zamarła. W sali lekcyjnej ukazała się biała wilczyca. Stanęła w progu, rozejrzała się po klasie, po czym tylną nogą złapała za uchylone drzwi i trzasnęła nimi lekko, jako że za klamkę było jej trudniej złapać. Przydreptała pod moją ławkę i położyła się tam, nie wzbudzając już większych sensacji. W klasie, nie wśród naszej czwórki. Wydawała się nie przejmować niczym, po prostu położyła się i zamknęła oczy. Czyżby William ją wygonił? Właśnie! Co w końcu z Yumi? Już miałem jej zapytać, kiedy zorientowałem się, że pewnie jest na nas zła. Nie wiem tylko za co, to my powinniśmy. Nie zna go, a stawia się nim. To chyba najbardziej owiane tajemnicą stworzenie jakie dotąd spotkałem. Porozumiewa się, ale nie mówi. Potrafi czytać, myśli jak człowiek i nawet wiedziała gdzie jest właz, a w szczególności - jak użyć windy. To wszystko wzięte razem mogło wskazywać tylko na człowieka, aż trudno mi było myśląc o tym patrzeć na wilka.
 Do końca tej lekcji korciło mnie, żeby dowiedzieć się od niej parę rzeczy. Mogłoby to być trudne, w końcu nie potrafi mówić, jednak dokładnie wie co zrobić, żeby coś nam zaprezentować. Mimo, że tak bardzo chciałem końca tych zajęć, omal nie wykręciło mi żołądka, kiedy usłyszałem dzwonek. Od razu przestała mi się podobać ta myśl. Wyszliśmy na zewnątrz i znów zebraliśmy się przy ławce. Co chwila spoglądałem na Fire w nadziei, że uda mi się do niej odezwać. Zabawne, to tylko zwierzę, a potrafi się wręcz obrazić i to do tego stopnia, że boję się do niego odezwać. Ożywiła się jednak w momencie, z resztą tak jak i my na widok Yumi. Jej widocznie też podobało się, że wreszcie się pojawiła.
 -Gdzie byłaś? - zapytałem na wejściu.
 -Dzięki za przywitanie, spóźniłam się lekko, ledwo udało mi się zdążyć na pierwszą lekcje. - mówiąc to objęła kark białej i głaskała ją. Chyba tylko na nią nie była wściekła.
 -No, to mamy komplet. - odezwał się wreszcie Odd. Wilczyca spojrzała na niego bez jakiegoś większego wyrazu. Ucieszyło mnie to, przynajmniej nie chce nas pozabijać. Blondyn wyciągnął do niej rękę i zmechacił sierść na łbie. Wilczyca tylko machnęła kilka razy ogonem i wsłuchiwała się w naszą dalszą rozmowę. W końcu całe przedstawienie przerwał nam dzwonek.
 Usiedliśmy w ławkach już trochę spokojniejsi, właściwie cała ta atmosfera już zeszła. Włoski minął bez jakichś większych rewelacji, podobnie jak dwie następne, jednak pod sam koniec lekcji wilczyca podniosła się i podeszła do Jeremiego. Stuknęła nosem w telefon w jego kieszeni i spojrzała na niego znacząco. Ten popatrzył na nią podejrzliwie i natychmiast wyjął komórkę z kieszeni, ale nic tam nie było. Schował go znów do kieszeni i odetchnął z ulgą patrząc na nią lekko zdenerwowany, bo wystraszył się porządnie. Dzwonek zadzwonił, a my wyszliśmy z sali. Kiedy jednak okularnik przekroczył próg, tego telefon oświadczył alarm. Jeremie spojrzał na wilczycę całkowicie wybity z tropu, ta jednak tylko zamachała ogonem z uśmiechem i podreptała w stronę fabryki. Po drodze złapaliśmy Yumi i za chwilę byliśmy na miejscu.
 -Xana jest niesamowicie wredny. - oświadczył Odd już w lyoko.
 -No co ty. - zaśmiałem się.
 -Właśnie miałem jeść obiad, ale on zawsze musi mi przeszkodzić! - burzył się dalej.
 -Marudzenie to później. Najpierw wieża. - skarcił go Einstein i wklepał coś w klawiaturę i podał współrzędne.
 Wilczyca siedziała tuż obok niego i wodziła wzrokiem za każdym nowym oknem w monitorze. My natomiast jechaliśmy na północ do aktywowanej wieży. Wjechaliśmy wreszcie w kanion prowadzący do niej. Nagle usłyszałem krzyk Odda. Wszyscy odwróciliśmy się w jego stronę, jednak jego już nie było. Za chwilę Yumi się zdewirtualizowała. Aelita jechała ze mną i natychmiast zarządziła, żebym skręcił w szparę w kamieniu, tka więc zrobiłem. Zsiedliśmy z motoru, po czym wyjrzałem ostrożnie w kanion.
 -Co jest Jeremie? Czemu nic nie powiedziałeś? - zapytała Aelita.
 -Ale tu nic nie ma. - odpowiedział wręcz mechanicznie i zaraz zaczął szperać w kompie. - Nie ruszajcie się z miejsca, puki czegoś nie wymyślę! - krzyknął po chwili i całkowicie oddał się operowaniu klawiaturą. My za to siedzieliśmy tam jakiś czas.
 Czas dłużył się niemiłosiernie, w międzyczasie usłyszałem w fabryce Odda i Yumi zadających pytania Jeremiemu, jednak wilczyca ich uciszyła widząc, że ten nie dość, że nie wie co ma powiedzieć, to jeszcze gubi się z szyframi. Potem już tylko cisza. Minęło już z piętnaście minut, jednak Einstein niczego się nie dowiedział.
 -Mam! - wrzasnął nagle.
 -Dobra, ale nie krzycz tak, bo mi bębenki popękają... - mruknąłem.
 -Wybacz. - wklepał jeszcze parę kodów. - Ale to może być ryzykowne. Aelita, zostaniesz w szczelinie, a Ulrich wyjedzie z kanionu. Musisz tylko jechać szybko. - kolejny krzyk omal mnie nie przewrócił. - Fire, cicho bądź! - skarcił wilczycę, jednak ta wbiegła do windy i zamknęła ją. - Co...? - usłyszałem tylko.
 -Ej, Jeremie, co się dzieje? - zapytałem niepewnie.
 -Nie mam pojęcia.
 -Idę zobaczyć. - oznajmił Odd i zszedł do skanerów, gdzie, według Belpois, zjechała winda. - Ej, Einstein... - usłyszeliśmy głos po chwili. - Ona stoi w skanerze...
 -Co?! - wybuchnął wręcz. - Chyba że... - nastąpiła chwila ciszy, którą przeszywał jedynie dźwięk klawiszy. - Wie co robi, nie wiem jak wy, ale ja uważam, że można spróbować. - wszyscy zamarliśmy, ale za chwilę jednak usłyszeliśmy komendy wirtualizacji.
 Wyjrzałem na wejście do kanionu wręcz wystraszony, jednak za chwilę pojawiła się tam niewielka, biała plama.
 -Jest! - krzyknąłem i wpatrywałam się w nią. jednak ta skręciła tuż przed wejściem i zniknęła za górą. Z początku wydawało mi się to dziwne, jednak stwierdziłem, że jej można ufać.
 -No tak! - Jeremiego olśniło. - Zwierzę ma większe szanse za wykrycie czegoś, co niewidzialne. - oznajmił. - Oddowi mogłoby się udać, ale wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, co się święci, nic dziwnego, że nikt się nie zorientował.
 Schowałem się z powrotem w szczelinę, kiedy tylko usłyszałem warki wilczycy. Nagle, tuż przede mną runęła tarantula, przygnieciona ciężarem białego cielska.
 -Cóż, ty jedna nic się nie zmieniłaś. - zaśmiała się Aelita. W sumie racja, wyglądała normalnie, ta sama Fire, jaką znaliśmy do tej pory. Wsiedliśmy na motor i dojechaliśmy wreszcie do wieży. Tam jednak czekały na nas jeszcze kraby. Na nasz widok zaczęły strzelać laserami, Aelita włączyła skrzydła i przeleciała nad nimi, przy okazji likwidując jednego, nam zostały dwa. Sam też zeskoczyłem z motoru i szybko pozbyłem się jednego z bliźniaków. Obejrzałem się w stronę trzeciego, wokół którego biegała uradowana wilczyca, a sam krab obracał się nie dorównując szybkości wilkowi i strzelał nie trafiając ani razu. Kiedy wreszcie ją to znudziło, skoczyła na niego, a jej ciało spowiły płomienie, które momentalnie zniszczyły potwora. Fire Odskoczyła kawałem i przydreptała do mnie z uśmiechem.
 -Trafne imię. - zauważyłem. Za chwilę Aelita wyszła z wieży, a Jeremie nas sprowadził.

 -Ładne przedstawienie. - podsumowała Yumi, do której biała zaraz podbiegła. 
 -Czyli dało się zwirtualizować zwierzę! - wszyscy zrozumieliśmy, do czego zmierzał oburzony Odd.
 -Ale nie każde się do tego nadaje. - zaśmiałem się, a ten spojrzał na mnie zrezygnowany z dalszego drążenia tematu.
 -No to, o jedną głowę więcej. - odezwała się Stones.
 -Wilczą. - dodała Yumi.
Szablon by Selly