niedziela, 28 grudnia 2014

#2 Kłopoty

  Rano Ulrich obudził się z dźwiękiem budzika, który wskazywał wpół do siódmej. Uderzył w niego natychmiast, aby się wyłączył. Zwlókł się z łóżka i rozejrzał po pokoju. Wtem przypomniał sobie, co działo się wczoraj.
 -No tak... a gdzie wilk - ugryzł się z język. - wilczyca? - w tym momencie drzwi do pokoju otworzyły się.
 -Odd! - krzyknął Jeremie. - Daj mi ten zeszyt, matematyka jest pierwsza! - rozkazał.
 -Już, już... - mruknął. - Ale jeszcze nie przepisałem...!
 -Nie od spania jest lekcja, dawaj! - na te słowa brunet zaśmiał się.
 -Dobra, wyłaź. To tylko Jeremie. - spojrzał na szafę, ale od razu na swoją. Oczywistym było, że już nie wejdzie do tej drugiej.
 -Co ty bredzisz? - zdziwił się okularnik.
 -Zamknij drzwi. - nakazał Niemiec. Gdy ten tylko puścił klamkę, z szafy wywlokła się biała wadera.
 -SKĄD GO WZIĘLIŚCIE?! - wrzasnął Jeremie, ale oboje zaraz go uciszyli.
 -Już tu był, kiedy wróciliśmy do pokoju. - Odd wreszcie przekazał długo poszukiwany w czeluściach swojego plecaka zeszyt.
 -To go wygońcie!
 -Po pierwsze; sam spróbuj. - oburzył się brunet. - A po drugie, to ona. Nie on. - poprawił go. Einstein popatrzył na niego jak na wariata, po czym przeniósł wzrok na zaspanego, siedzącego na łóżku blondyna, a na koniec na samo zwierzę.
 -Powariowaliście... - zebrał w końcu myśli. - Jak Jim to zobaczy, będziecie mieć przechlapane.
 -O to się nie martw, zawsze chowa się w szafę, kiedy ktoś idzie. - wyjaśnił. - No i już wie, że w szafie Odda nie ma czego szukać. - zaśmiał się Niemiec, a Jeremie mimowolnie się uśmiechnął.
 -Dobra, przebierzcie się i idziemy na śniadanie. - nakazał i złapał za klamkę, już miał wychodzić, kiedy... - Aha, ona ma stąd nie wychodzić. - wskazał na waderę. Chłopaki przytaknęli, a okularnik zniknął za drzwiami.
 Po niespełna dwudziestu minutach obaj byli wykąpani, uczesani i ubrani. Stern rzucił do wilczycy coś na pożegnanie i wyszedł zaraz po Oddzie.
 Spotkali się z resztą grupy na stołówce, przywitali się i wzięli się za śniadanie rozmawiając i śmiejąc się przy tym sporadycznie. Uśmiech jednak zdarł chłopakom z twarzy widok za oknem - Jim goniący białe zwierze. Jak poparzeni, w trójkę, wyskoczyli z jadalni, a dopiero po chwili dziewczyny pobiegły za nimi nie mając pojęcia o co chodzi.
 -...! - Ulrich już miał wywołać imię wadery, jednak dopiero teraz zorientował się, że go przecież nie zna. - ...wracaj tu! - wydusił w końcu z siebie.
 -Czekaj, to nie ten wilk co nas gonił? - zorientowała się Aelita.
 -Niestety, to on! - uświadomił ją i rzucił się w pogoń, a Odd zaraz za nim.
 -Psorze! - krzyknął Włoch w pogoni i zatrzymał się przed nauczycielem. Morales spojrzał na niego, kiedy tylko dobiegł.
 -To o tym psie mówiliście? - przerwał mu zanim cokolwiek zdołał wydusić. Ulrich natomiast nie miał zamiaru się zatrzymać. - Stern! - przyuważył go.
 -Miałaś zostać w pokoju! - oburzył się. - Wracaj, już! - rozkazał, ale biała zapiszczała tylko i ani rusz.
 -Ulrich! - krzyknął okularnik. Ten podniósł się natychmiast i spojrzał w las, z którego właśnie biegły w jego stronę trzy wielkie psy; doberman, coś na wzór psa tybetańskiego i przerośnięty seter angielski. Przed bruneta natychmiast wyskoczyła wilczyca, która to przyjęła atak największego, tybetańskiego i upadła na Niemca, odepchnęła tylnymi łapami psa i zerwała się na równe nogi, natomiast chłopak podbiegł natychmiast do przyjaciół.
 -Widziałem! Xana! Mają znaki Xany w oczach! - wykrzyczał. Grupa popatrzyła po sobie. Natychmiast zerwali się i pobiegli do fabryki.
 -Stern, Della Robbia, Belpois... - gubił się. -  a z resztą, wracać mi tu! - wrzasnął nauczyciel i już miał ich gonić, kiedy walczące zwierzęta przecięły mu drogę. Na wilczycę dwa z nich, natomiast doberman wziął się za Jima. Udało mu się obronić przed pierwszym atakiem, ale drugi go przygniótł. Pies już miał przebić tchawicę, kiedy w ostatnim momencie, wilczyca złapała martwego już stera i rzuciła w niego. Samiec upadł z piskiem, a wadera skończyła z nim tak jak i on chciał to zrobić z nauczycielem; przegryzając tchawicę. Został tylko jeden, który właśnie rzucił się na białą. Ta jednak uchyliła się i jednym, krótkim ruchem łapy przecięła mu oko. Tybetańczyk piszczał nie ubłagalnie i rzucał się na wszystkie strony, a wilczyca w tym czasie dopełniła dzieła. Po tym podeszła do nauczyciela i przeszyła go wzrokiem, a po chwili polizała po twarzy. Popatrzyła na przerażonego mężczyznę raz jeszcze i skierowała się do fabryki. Zębami odsunęła sobie właz i wskoczyła do środka. Rozejrzała się, pociągnęła nosem kilka razy i ruszyła tropem.
 Po niespełna trzech minutach dotarła do windy. Wbiegła do środka, wcisnęła przycisk i zjechała do sali, gdzie nad grupą czuwał Jeremie. Dołączyła do niego i popatrzyła w ekran.
 -Aelita, jesteś w wieży? - zapytał.
 -Wchodzę. - odparła, ale on nie czekał na odpowiedź. Osłupiony patrzył na wilczycę.
 -Co ty... Jak tu wlazłaś?! - krzyknął.
 -Einstein? - zwrócił się do niego Odd.
 -Coś nie tak? - zapytała Yumi. W tej chwili po raz kolejny winda otworzyła się.
 -Jeremie, co ona tu robi?! - Ulrich stanął jak wyryty, ale kiedy wadera odwróciła się w jego stronę omal nie zemdlał na widok zakrwawionego pyska.
 -Wieża dezaktywowana, Jeremie. - usłyszał w tle głos Aelity.
 -Sprowadzam was. - oznajmił i odpalił program.
 Po kilku minutach pomieszczenie zapełniło się.
 -Skąd ona się tu wzięła? - zapytała z niedowierzaniem Yumi.
 -Nie mam pojęcia. - westchnął okularnik. Wadera zadowolona patrzyła po każdym mówiącym po kolei. Nagle jednak z jakiegoś powodu spojrzała na Odda.
 -Nie wiemy nawet jak ma na imię. - ta rzuciła mu spojrzenie, które mówiło samo za siebie. Już ja ci pokażę. Rzuciła się, wręcz, na Włocha i wyrwała mu plecak z niewiarygodną siłą. Wywlokła z niego zeszyty i książki, kiedy wreszcie złapała za podręcznik od Angielskiego i z zapałem, mozolnie kartkowała strony, jako że nie miała rąk jak ludzie. Grupa przykucnęła przy wilczycy i czekała na rezultaty. Nagle Japonka złapała za książkę i sama przewracała kolejno strony, a wadera przyglądała się im. W końcu, po kilku minutach szturchnęła ją, a ta natychmiast zatrzymała przeszukiwanie na jakimś tekście o pożarach. Przeszukała go słowo po słowie, aż wreszcie wydała z siebie dźwięk podobny do szczekania wskazując pazurem za jakiś wyraz.
 -Is..? - mruknęła Yumi z akcentem. Wilczyca prychnęła i oblizała pazur, po czym znów wskazała na jakieś słowo. Tym razem jednak pozostawiła mokry ślad na jednym z nich.
 -Fire? - zdziwił się Ulrich. Wypowiedział to całkowicie sztywno, bez jakiegokolwiek akcentu, a wilczyca pomachała ogonem, ale kiedy tylko Jeremie powtórzył warknęła na niego.
 -Cóż, widocznie nasz wilczek nie umie mówić po angielsku. Powiedziałeś to z akcentem. - zwrócił mu uwagę Odd. - Po prostu Fire. - wywołana znów zamerdała ogonem i otarła się o blondyna łbem jak kot.
 -No, to teraz wszystko jasne. - Yumi uśmiechnęła się i pogłaskała wilczycę podobnie jak reszta grupy.
 -A co z powrotem? - zauważył Einstein. Wadera jednak zaprzeczyła cichym warknięciem i oparła się o Ulricha. - Tak myślisz... Fire?
 -Cała jesteś przecież we krwi! - skarcił ją Odd, więc ta podniosła się i weszła do windy czekając na resztę. Jeremie zdecydował jednak zostawić superkomputer w spokoju i wyszedł z wojownikami.
 Na zewnątrz Fire zaprowadziła ich na plac przed budynkiem. Ogrodnik wynosił ciała martwych psów na teczce, a Jim rozmawiał z dyrektorem. Wilczyca bez wahania wyszła spomiędzy krzaków.
 -Fire! - szepnął Niemiec, jednak ta go nie słuchała. Przydreptała do nauczyciela i otarła się o jego nogi. Stern natomiast wreszcie zdobył się na odwagę i również wyszedł z krzaków. Grupa chciała go powstrzymać, ale bezskutecznie. Podszedł do rozmawiających mężczyzn i popatrzył po nich.
 -Skąd wziął się ten pies, Stern? - zapytał Delmas.
 -Nie mam pojęcia, panie dyrektorze. - odparł. - Ale nie jest niebezpieczna i pozbyła się dzikich psów.
 -Tak, dyrektorze. Obroniła mnie przed tymi psami. - dodał Jim.
 -Dobrze, ale... co ja mam z tym wspólnego? - Ulrich spojrzał zdziwiony na nauczyciela.
 -Chcę żeby tu został. - oznajmił bez wahania Morales. - Przypilnuję go, nakarmię, a jeśli psy wrócą obroni uczniów, jeśli policja ich nie znajdzie. - dodał. Stern jak wyryty popatrzył na niego, z resztą tak jak i Delmas. Stali tak kilka sekund, aż dyrektor nie westchnął zdezorientowany prośbą Jima.
 -Jim, nie mogę... zostawić go w szkole! - tłumaczył.
 -Bez obaw. - zapewniał go. Dyskusja trwałą jeszcze kilkanaście minut. W tym czasie Niemiec skorzystał z uprzejmości, wymuszonej ale co tam, ogrodnika i oblał wilczycę ze szlauchu chcąc pozbyć się czerwonej cieczy. Trochę mu to zajęło, jednak wreszcie biała była na prawdę biała. Gdy tylko się odsunął, ta strzepała z siebie całą wodę i podreptała za nim. Szybko jednak musiała zwolnić, gdyż nogi miała nie dość, że dłuższe niż on, to jeszcze cztery.
 Kiedy już doszli z powrotem do dyrektora i Jima, czekali na postanowienie.
 -Hmm... No dobrze, tylko ma być spokój! - zarządził, a Ulrich ledwo powstrzymał się od krzyku z radości, w końcu nie czeka go żadna kara za trzymanie jej w pokoju. Nim się obejrzał reszta paczki stała obok.
 -No to teraz mamy jeszcze ją na głowie... - mruknęła Aelita, ale uśmiechnęła się, kiedy tylko Fire zaczęła domagać się pieszczot.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon by Selly